środa, 22 stycznia 2014

Zimowy campering w opuszczonej fabryce

Zimowy urlop miał poświęcony być zupełnie innym celom, zupełnie nieturystycznym, ale to nie pierwsza zmiana planów w naszym wydaniu. Im mniej mamy czasu, tym bardziej szalone pomysły, więc i tym razem nie mogło być inaczej. Choć kalendarz uparcie twierdził, że mamy środek zimy, pogoda przypominała piękną wiosnę. Do ostatniego dnia przygotowywaliśmy rowery na kilkudniową eskapadę, jednak finalnie zmiana prognozy pogody (deszcze przy temperaturze ledwo na plusie) wymusiła kolejną weryfikację zamierzeń. Odkopałem informacje przesłane przez kolegę i obraliśmy kierunek – nieistniejące już Krzystkowice.



Przez całą II Wojnę Światową, od 1939 do 1945 roku, w Christianstadt funkcjonował kombinat DAG – Alfred Nobel Dynamit Aktien-Gesellschaft, filia koncernu IG Farben. Na terenie 2000 hektarów (20 km²) powstało całkowicie ukryte i pilnie strzeżone miasto z 18 bramami, 73 kilometrami dróg (do dziś, mimo całkowitego braku opieki, będących w o wiele lepszym stanie, niż ulice naszych miast) i ponad 34 kilometrami torowisk (jedyna pozostała linia utrzymywana jest w ciągłej gotowości przez Wojsko Polskie). Wewnątrz było wszystko – bloki mieszkalne, kasyna, własna straż pożarna, obozy pracy zapewniające siłę roboczą i oczywiście potężne instalacje przemysłowe. Wytwarzano tu chemikalia potrzebne w produkcji wojskowej – heksogen, kwas azotowy, nitrocelulozę i nitroguanidynę.

Przyjechaliśmy na miejsce 7 stycznia późnym wieczorem. Było już ciemno, więc nie do końca pewni, czy zaparkowaliśmy w dobrym miejscu zatrzymaliśmy się przy jednej z resztek bram do kombinatu. Kolacja i później spanie w naszym camperze. Dobrze, że mamy zimowe śpiwory – nie okazały się przesadą.







Rano po śniadaniu ruszyliśmy na eksplorację. Deszcze kropił, słońca brak, ale humory dopisywały. Chwilę trwało, zanim zlokalizowaliśmy się na posiadanej mapce. Wśród drzew pojawiły się podejrzane, ewidentnie nienaturalne pagórki. Zanim do nich doszliśmy wyszło piękne słońce, które już nam towarzyszyło przez resztę dnia. To, w połączeniu z widokiem, jaki ujrzeliśmy na szczycie, uczynniło nasz dzień, jak mawiają Amerykanie. A potem było już tylko lepiej.

Lekko zdyszani patrzyliśmy w głąb ogromnego silosu. Jedyne, co nam przychodziło na myśl patrząc na tą ogromną konstrukcję, to rakiety bojowe. V1, V2 czy niedoszłe V3? Prawda okazała się znacznie bardziej przyziemna – pięć potężnych silosów ukrytych w pagórkach to ogromne magazyny metanolu zużywanego przez fabrykę w ogromnych ilościach. Wewnątrz betonowych konstrukcji znajdowały się stalowe megabeczki z chodnikami technicznymi wokół nich. Całość przykryta była tylko siatką maskującą. W przypadku eksplozji siła wybuchu ukierunkowana była do góry, co miało uchronić fabrykę przed zniszczeniem. Od dołu do silosu było tylko jedno wąskie dojście z kanałem technicznym, obecnie częściowo zalanym wodą.











Później ruszyliśmy wzdłuż drogi. Betonowej, równej, niepopękanej, prawie bez kałuż mimo braku jakiejkolwiek opieki od 7 dekad. Co jakiś czas przy drodze znajdowały się studzienki prowadzące do kanałów technicznych pod ulicami. Tam biegły kiedyś potężne instalacje. Przy jednej z tych budowli znaleźliśmy całą, kompletną skórę dzika – kłusownicy? Gdzieniegdzie znajdowaliśmy pagórki z wylotami wentylacyjnymi – wejścia musiały być zasypane, zarośnięte warstwami roślinności i przez to niedostępne. Co się w nich jeszcze kryje?






Tory, utrzymywane w strategicznej gotowości przez Wojsko Polskie, zaprowadziły nas najpierw do trzypiętrowych bloków – hal produkcyjnych. Dalej znaleźliśmy jeszcze większe budynki z potężnymi betonowymi beczkami w całości wyłożonymi wewnątrz kafelkami. Niesamowita musiała być odporność użytego kleju – wszystkie kafle trzymały się do dzisiaj. Na dolnej kondygnacji piach był podejrzanie biały a kapiąca zewsząd woda mleczna – mimo upływu lat wszystko tu nadal było przesiąknięte chemikaliami. Górne piętra pozbawione ochrony dachu porosły mchem opitym deszczówką. Idąc po nim strzeliliśmy fontannami wody spod butów.

Zwiedzając kolejne budynki cofnęliśmy się dość znacznie w las. Po wejściu na kolejną utwardzoną betonową drogę musieliśmy przeanalizować gdzie jeszcze zdążymy dość przez trzy godziny, jakie zostały do zmierzchu. Udaliśmy się do potężnego kompleksu niedaleko kolejowego wjazdu do jednostki wojskowej. Po drodze „na chwilę” odbiliśmy w bok widząc dwupiętrowy budynek wśród drzew. Na szczęście. Po podejściu bliżej okazało się, że kondygnacji było więcej – cała potężna konstrukcja znajdowała się w gigantycznym wykopie. Przy budynku biegły wąskie, podłużne kanały tworzące finezyjne wzory, jak żywopłot we francuskim zamku. Zakręcały one, łączyły się w podłużne baseny, znikały zakończone rurami – fabryka miała własną oczyszczalnię ścieków z osadnikami i zdaje się chemicznym uzdatnianiem.











































W końcu ponownie dotarliśmy do torów. Tu ogrom napotkanej konstrukcji przerósł nasze oczekiwania. Trzeba pamiętać, że już w momencie budowy wszystko to było ukryte w lesie, z założenia nie widoczne ani z ziemi, ani tym bardziej z powietrza. Brak zniszczeń był dowodem, że kamuflaż spełniał swoje zadanie znakomicie przez całą wojnę. Przy torach znajdowały się zsypy. Dwie kondygnacje w dół połączone pod torami. Wzdłuż torów stoją ściany potężnego magazynu bez wejścia z zewnątrz (z wyjątkiem wybitej dziury). Od zsypów, spod podziemnych kondygnacji, strono w górę pną się szerokie chodniki prawdopodobnie służące spychaczom do transportu materiałów sypkich. Po obu stronach chodnik techniczny czyli schody. Po pokonaniu 4 nadziemnych kondygnacji w górę dochodzi się do korytarza ze zsypami z boku.

Tam trafiający materiał wpadał do hal, gdzie dalej kolejnymi zsypami wędrował pomiędzy nieistniejącymi już maszynami. Co dokładnie tu powstawało? Nie do końca wiadomo, już chyba nigdy całość tajemnic nie zostanie wyjaśniona. Wielkość hal produkcyjnych świadczy o tym, że ilości tu produkowane były ogromne.

Przy wspomnianych halach znajdowały się kolejne budynki. Podziemne przejścia zostały zamurowane. Przeszliśmy na drugą stronę torów i znaleźliśmy dokładnie to samo – lustrzane odbicie czteropiętrowego bloku, tym razem z dobudowanymi dwoma potężnymi ceglanymi kominami.











































Zaczęliśmy wracać. Po drodze – kolejne budynki. Kolejne gigantyczne hale produkcyjne. Czteropiętrowa wieża z potężną, umocnioną piwnicą – centrum łączności? Po pokonaniu kolejnych kilometrów znakomitych niemieckich dróg wewnątrz fabryki znaleźliśmy strzelnicę z linią ognia 100 m. Potężny kulochwyt i trzystanowiskowy, zakryty punkt ogniowy sugerował, że nie testowano tutaj pistoletów. Do tego służy raczej dopiero teraz. Amatorom, którzy czasami się tam pojawiają.









Zaczęło zmierzchać a my udaliśmy się do naszego wiernego campera. Tajemnicze kalosze stały na baczność przy drzewie, nieopodal bramy fabryki. Wrażenia, których doświadczyliśmy, są bezcenne. Szkoda, że część budynków całkowicie popadła w ruinę. Szkoda, że nie ma już żadnych instalacji (co zostało pozostawione przy opuszczaniu fabryki, zdemontowała Armia Rosyjska po wojnie). Szkoda, że nie do końca wiadomo co i jak tu produkowano. Ile osób straciło życie w obozach pracy na terenie fabryki. Jakie tajemnice jeszcze się tu kryją. Ani czy kiedykolwiek zostaną odkryte.




Otrzepaliśmy buty, zjedliśmy ciepły posiłek i ruszyliśmy w dalszą drogę. Urlop się jeszcze nie skończył. Kolejne dni miały przynieść kolejne odkrycia, przygody, zachwyty. Ruszyliśmy na północ, do Chojny.

2 komentarze:

  1. Super raport z wyprawy!
    Wieża czteropiętrowa z umocnioną piwnicą, wg danych do których się dokopałem, to wieża obserwacyjna straży pożarnej oraz suszarnia węży strażackich.
    Potężne, zdublowane budowle to elektrociepłownie. Zdublowane po to, aby przy awarii jednej, nie przerywać pracy całego zakładu. Wielkość budowli, oddaje jakie było zapotrzebowanie na energię.
    Zsypy przy torach to po prostu magazyny na węgiel, który był wciągany wagonikami na najwyższe piętro po pochylni.

    Pozdrawiam
    melag

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzieki za cieple slowo i douzupelnienie informacji :)
    Skala przedsiewziecia w polaczeniu z ukryciem calosci robi wrazenie! Niesamowite miejsce!

    OdpowiedzUsuń