piątek, 22 sierpnia 2014

Cukrownia Kościan – gruzy 123 lat prosperity

Znaczna część populacji podpoznańskiego miasta Kościan pracowała, często od pokoleń, w Cukrowni Kościan. Przynoszący zyski i nieźle prosperujący zakład został, po 123 latach działalności, zamknięty w 2004 roku przez właściciela. Dziś reaktywacja spółki nie jest możliwa – co się dało sprzedano, resztę rozkradziono i wyburzono. Zapraszam na spacer po gruzach a później, w ostatnich akapitach, na krótką historię prosperity i upadku z „etyką” w tle.




Z powodów bezpieczeństwa wszystkie otwory do wysokości 2,5 m są teoretycznie zabezpieczone. Wokół budynku usypano sterty cegieł pochodzących z wyburzanego wnętrza budynku. Z zewnątrz budynek stoi, w środku trawi go rak.
























Na poziomie gruntu jest ciemno jak w podziemiach. Praktycznie brak okien powoduje ciężką atmosferę w umierającym budynku. Za to ilość pokrytych grubą warstwą kurzu fantów zachęca do eksploracji. Tu można znaleźć całe opakowania środków chemicznych służących do uzyskania 100% cukru w cukrze z buraka mającego go zaledwie naście procent. I opakowania na tenże.



























Sterty cegieł z rozebranych pieców, z których odzyskiwano całe ciężarówki złomu, utworzyły w środku hałdy wyższe niż te na zewnątrz. Po stromych zboczach można wejść na piętro.





Tu najświeższe ślady bytności człowieka. Przemieszane zresztą z tymi starszymi. Piętro wyżej pojedyncze pomieszczenie z częścią socjalną. Wyżej przejścia brak.












Potężną przestrzeń przejął kurz tworzący migotliwe ślady promieni słońca. Światło przedzierające się przez unoszący się kurz oświetla ten, który osiadł na pulpitach sterowniczych maszyn.



W kolejnej hali kolejne piece. Pomiędzy nimi korytarz techniczny z niesamowitym widokiem.

















Dalej klatka schodowa prowadząca na sam szczyt budynku – wysokość czwartego piętra. Tam idąc po przerdzewiałych blachach można podziwiać wspomniane piece z góry. Tu kończył się napowietrzny autobus – droga opału przemieszczanego podajnikiem z drugiej strony drogi. Ten element został rozebrany w 2008 roku.















Rolnicy, posiadacze majątków ziemskich położonych w okoli Kościana założyli w 1881 roku spółkę akcyjną, mającą zająć się produkcją cukru. Już rok później udało się ukończyć budowę głównych budynków cukrowni i uruchomić produkcję. Dzięki doskonałej lokalizacji przy linii kolejowej Poznań-Wrocław zakłady były skazane na sukces. Ciągły rozwój koniunktury zaowocował rozbudową w latach 1925-1926.

W roku 1945 wszystkie cukrownie podporządkowano Centralnemu Zarządowi Przemysłu Cukrowniczego w Waszawie. Okręg Poznański został w w 1967 przekształcony w Przedsiębiorstwo Państwowe „Cukrownie Wielkopolskie”, w skład którego weszła Cukrownia Kościan. Radziła sobie świetnie aż do roku 2001, kiedy zapadła decyzja o prywatyzacji. Tu pojawia się barwna postać – Aldona Kamela-Sowińska. W rządzie Jerzego Buzka, od 28 lutego do 19 października 2001 roku sprawowała urząd Ministra Skarbu Państwa. Mimo, że była u władzy tak krótko, skutki jej działalności przerosły wszelkie oczekiwania. Była autorem wielu kontrowersyjnych prywatyzacji, takich jak sprzedaż drugiej transzy akcji Telekomunikacji Polskiej S.A. (powyżej ceny rynkowej, ale dwukrotnie taniej, niż transza pierwsza), sprzedała PZU holenderskiemu konsorcjum Eureko BV, doprowadziła do dymisji prezesów PZU Życie i wzięła się za cukrownie.

Były to czasy walki o Polski Cukier. 49 niesprzedanych na tamten moment cukrowni miało zostać połączonych w holding, by wspólnie wypracować pieniądze niezbędne na modernizację. Przestarzałe zakłady od lat, mimo nieefektywnych technologii, skutecznie rywalizowały na europejskim rynku z zachodnimi producentami. Starania Gabriela Janowskiego, choć przy wielu okazjach komiczne, przyniosły w końcu skutek. 20 lipca 2001 roku prezydent podpisał ustawę o regulacji rynku cukru. Kilka godzin później, około drugiej w nocy z piątku na sobotę 21 lipca w nieznanym miejscu, niczym w filmie sensacyjnym, sprzedano grupę wielkopolskich cukrowni niemieckiej spółce Pfeifer und Langen. Vacatio legis – 30 dni od podpisania do wejścia w życie – umożliwiło odrzucenie oskarżeń o złamanie ledwo co podpisanego prawa przez Panią Minister. Skąd ten pośpiech i determinacja, by Pfeifer und Langen nabyło co chciało? Może wynika z faktu, że firma ta finansowała działalność Fundacji Własności Prywatnej, którą Aldona Kamela-Sowińska współtworzyła, była następnie dyrektorem jednoosobowego zarządu a następnie zmieniła wpis w KRS stając się zwykłym członkiem-fundatorem. (Prezesem został długoletni współpracownik Pani Minister.) Fundacja ta uczestniczyła w procesach prywatyzacji cukrowni działając na rzecz właśnie Pfeifer und Langen. Zresztą to nie pierwsze zawirowanie związane z ową Panią. Została publicznie oskarżona przez posła Michała Tomczaka o niekorzystne rozporządzanie mieniem wysokości 3,2 miliona PLN w latach 1990-1999 należącym do przedsiębiorstw ZK Meraton w Poznaniu, Orzechowskie Zakłady Sklejek, Wielkopolskie Zakłady Sklejek w Ostrowie Wielkopolskim, Zakłady Chemiczne w Szczecinie i Wytwórnia Wyrobów Tytoniowych w Poznaniu.

Po odejściu od władzy próbowała sił w polityce lokalnej (bez sukcesów), w końcu zajęła się pracą naukową. Miała uzyskany w 1997 roku tytuł profesora nauk ekonomicznych. Od września 2005 roku do sierpnia 2010 pełniła funkcję rektora Wyższej Szkoły Handlu i Rachunkowości. Koniec tej kariery to wynik afery dotyczącej konferencji naukowej z 2006 roku poświęconej etyce w biznesie. Etyce! Pani profesor opatrzyła komentarzem książkę z materiałami pokonferencyjnymi. Tylko, że zamiast komentarz napisać, skopiowała go nie informując autora. Finalnie wybuchł skandal, pani profesor zapłaciła w ramach ugody autorowi 10 000 PLN odszkodowania i przeprosiła go na łamach Rzeczpospolitej. Później okazało, się, że to nie pierwszy plagiat popełniony przez tą osobę. W siedmiostronicowym wstępie do książki „Gospodarka a społeczeństwo informacyjne” była autorem 4 zdań. Reszta tekstu pochodziła z Internetu.

Wracając do Cukrowni Kościan: tym właśnie sposobem, dzięki zakulisowym rozgrywkom, stała się ona własnością firmy Pfeifer und Langen, podobnie jak 10 innych cukrowni. I prawie natychmiast zaczęły się likwidacje. Cztery korporacje zaczęły likwidować zakłady należące do nich – 5 do 14 rocznie. Pfeifer und Langen będą właścicielem 11 cukrowni i mając 16% rynku zamknął 7 zakładów. Obecnie zostały cztery – Gostyń, Miejska Górka, Środa Wielkopolska i Glinojeck. Firma miała kłopoty finansowe (m.in. 40 000 000 Euro kary za uchylanie się od płacenia podatków w Niemczech) – ale czy wtedy zamyka się przynoszące zysk zakłady?

Umowa prywatyzacyjna obligowała nowego właściciela do przeprowadzenia modernizacji zakładu i jego dofinansowania. Właśnie brak inwestycji stanowił podstawę ostrzeżenia o możliwości nałożenia kary 6 000 000 Euro na niemiecką firmę przez Polskę w 2003 roku. Rok później firma poinformowała o masowych zwolnieniach w Kościanie i ograniczeniu profilu działalności Cukrowni Kościan. Miała zostać zamknięta produkcja a odbywać się miało tylko pakowanie i magazynowanie. 160 osób stanęło przed groźbą bezrobocia. Przewidywano, że zatrudnienie utrzyma 30 osób. Najczarniejsze scenariusze nie były tak czarne, jak rzeczywistość. Zatrudnienie utrzymała jedna kobieta, która doglądała przez jakiś czas ostatniego magazynu, gdzie przechowywano niewywieziony cukier. W 2010 roku i to się skończyło. Dlaczego? Wszyscy pamiętamy gwałtowny skok cen cukru w 2011. Potrafił on wtedy kosztować prawie dwa razy więcej, niż w Niemczech!

Zaczęła się natychmiastowa rozbiórka. Cześć maszyn wywieziono do innych zakładów Pfeier und Langen. Część sprzedano. Resztę pocięto na złom. Rozpoczęła się rozbiórka wszystkiego, co da się sprzedać, łącznie z betonowym placem. Zaczęto sprzedawać ziemię zakładu. Stawy zasypano i wydzielono tam działki budowlane. Nikt ich nie chciał kupić, bo grunt nie był stabilny. Ale od tego czasu minęło już 10 lat i powoli na terenie dawnej cukrowni zaczęły wyrastać domy – grunt osiadł i sam się utwardził. Z całego zakładu pozostał główny budynek, gdyż jest zabytkiem i bez zgody konserwatora nie można go rozebrać. Dawne zakładowe przedszkole próbowano przekształcić na hotel, ale prace stanęły. Magazyny częściwo rozebrano. Zabytkowy, neoklasycystyczny biurowiec stoi praktycznie nie ruszony. W głównym budynku rozpoczęła się rabunkowa rozbiórka wszystkiego co się da – czy firma liczy na to, że osłabiona, i nadal regularnie osłabiana, konstrukcja sama się zawali?