W 2006 r.
zamknięto Samodzielny Publiczny Zakład Opieki Zdrowotnej we
Wschowie. W lipcu 2014 r. wspólnie z Melagiem postanowiliśmy go
zwiedzić.
Potężny budynek
przy jednej z głównych ulic miasta stoi całkowicie niezauważany.
Bliskość Komendy Powiatowej Policji uchroniła go
najprawdopodobniej przed falą złomiarzy i wandalami – okna są
całe a w środku naprawdę sporo wyposażenia. Zaparkowaliśmy
samochód naprzeciwko i poszliśmy na eksplorację. Już na podwórku
czekały pierwsze skarby – worek ambu leżał obok otwartych drzwi
prowadzących do piwnicy.
W piwnicach ilość
fantów powala. Zaskoczeniem okazały się powypełniane różnorodne
druki – w końcu powinny zostać zniszczone, a tu, jak widać ktoś
po prostu o tym zapomniał. Ciekawostką są też gazoszczelne drzwi
pozwalające na całkowite odcięcie kilku podziemnych pomieszczeń.
Wyjście na główny
hol ukazało obraz demolki. Zupełnie, jakby ludzie wybiegli z
przychodni przetracając wszystko i rozsypując ulotki. Nic nie
zniszczone, po prostu rozsypane. I brak żywego ducha. Dopiero w
pomieszczeniach widać, że wyposażenie zniknęło. Stoją puste
biurka. Gdzieniegdzie zachowało się całkiem sporo gadżetów.
Na piętrze
podobnie. Wrażenie robią potężne, bardzo stare szafy pancerne.
Dwa takie potwory stoją w ZOZie. Dziwne uczucia budzą przewijaki i
wagi dla dzieci. Do tego wszędzie walające się pojedyncze elementy
sprzętu medycznego i pieczątki. Stojąca oparta o ścianę tablica
świetlna do badania wzroku. Tajemnicza wanna przypuszczalnie do
rehabilitacji. Szafy z kartotekami.
Co jakiś czas
trafialiśmy na prawdziwe perełki. Chyba najlepiej zachowała się
przychodnia dermatologiczna. Prawie kompletny fotel ginekologiczny,
wymazówki, tablice poglądowe z chorobami wenerycznymi, fiolki i
pojemniki z lekami. Jak wszędzie – setki, tysiące ulotek
poświęconych zapobieganiu zarażenia kiłą, rzeżączką i AIDS.
Poddasze kryło
kolejne skarby. Samo w sobie już było ciekawe – dobrze zachowane.
Kilka stojących krzeseł i świetliki wpuszczające promienie słońca
na drewniany strych robiły niesamowity efekt. I tu czekała na nas
niespodzianka – ukryte za zakrętem drzwi okazały się prowadzić
do samodzielnego mieszkania a dalej do klatki schodowej dającej
dostęp do kolejnych pomieszczeń mieszkalnych nie połączonych inną
drogą z przychodnią. Zajrzenie w prywatne życie ludzi sprzed lat:
dyplomy poświadczające wiedzę, książki mówiące o chęci zdania
egzaminu na prawo jazdy, plakaty z dawno zapomnianymi grami i
filmami.
Na zewnątrz jeszcze
stoją garaże oraz dawny śmietnik. Wszędzie pełno fantów –
godło jeszcze bez orła, narzędzia, opakowania smarów. Miejsce
robi wrażenie. Nie upadło w efektowny sposób – po prostu lekarze
wyprowadzili się do innych przychodni, wyszli zamykając za sobą
drzwi i zostawiając to, co przez lata gromadziło się a na nowym
miejscu zostało zastąpione nowym. Dzięki temu zajrzenie w życie
przychodni sprzed jeszcze kilku lat robi takie wrażenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz