wtorek, 5 sierpnia 2014

Eskulap we Wschowie

W 2006 r. zamknięto Samodzielny Publiczny Zakład Opieki Zdrowotnej we Wschowie. W lipcu 2014 r. wspólnie z Melagiem postanowiliśmy go zwiedzić.




Potężny budynek przy jednej z głównych ulic miasta stoi całkowicie niezauważany. Bliskość Komendy Powiatowej Policji uchroniła go najprawdopodobniej przed falą złomiarzy i wandalami – okna są całe a w środku naprawdę sporo wyposażenia. Zaparkowaliśmy samochód naprzeciwko i poszliśmy na eksplorację. Już na podwórku czekały pierwsze skarby – worek ambu leżał obok otwartych drzwi prowadzących do piwnicy.







W piwnicach ilość fantów powala. Zaskoczeniem okazały się powypełniane różnorodne druki – w końcu powinny zostać zniszczone, a tu, jak widać ktoś po prostu o tym zapomniał. Ciekawostką są też gazoszczelne drzwi pozwalające na całkowite odcięcie kilku podziemnych pomieszczeń.















































Wyjście na główny hol ukazało obraz demolki. Zupełnie, jakby ludzie wybiegli z przychodni przetracając wszystko i rozsypując ulotki. Nic nie zniszczone, po prostu rozsypane. I brak żywego ducha. Dopiero w pomieszczeniach widać, że wyposażenie zniknęło. Stoją puste biurka. Gdzieniegdzie zachowało się całkiem sporo gadżetów.


























Na piętrze podobnie. Wrażenie robią potężne, bardzo stare szafy pancerne. Dwa takie potwory stoją w ZOZie. Dziwne uczucia budzą przewijaki i wagi dla dzieci. Do tego wszędzie walające się pojedyncze elementy sprzętu medycznego i pieczątki. Stojąca oparta o ścianę tablica świetlna do badania wzroku. Tajemnicza wanna przypuszczalnie do rehabilitacji. Szafy z kartotekami.










































Co jakiś czas trafialiśmy na prawdziwe perełki. Chyba najlepiej zachowała się przychodnia dermatologiczna. Prawie kompletny fotel ginekologiczny, wymazówki, tablice poglądowe z chorobami wenerycznymi, fiolki i pojemniki z lekami. Jak wszędzie – setki, tysiące ulotek poświęconych zapobieganiu zarażenia kiłą, rzeżączką i AIDS.




























Poddasze kryło kolejne skarby. Samo w sobie już było ciekawe – dobrze zachowane. Kilka stojących krzeseł i świetliki wpuszczające promienie słońca na drewniany strych robiły niesamowity efekt. I tu czekała na nas niespodzianka – ukryte za zakrętem drzwi okazały się prowadzić do samodzielnego mieszkania a dalej do klatki schodowej dającej dostęp do kolejnych pomieszczeń mieszkalnych nie połączonych inną drogą z przychodnią. Zajrzenie w prywatne życie ludzi sprzed lat: dyplomy poświadczające wiedzę, książki mówiące o chęci zdania egzaminu na prawo jazdy, plakaty z dawno zapomnianymi grami i filmami.






























Na zewnątrz jeszcze stoją garaże oraz dawny śmietnik. Wszędzie pełno fantów – godło jeszcze bez orła, narzędzia, opakowania smarów. Miejsce robi wrażenie. Nie upadło w efektowny sposób – po prostu lekarze wyprowadzili się do innych przychodni, wyszli zamykając za sobą drzwi i zostawiając to, co przez lata gromadziło się a na nowym miejscu zostało zastąpione nowym. Dzięki temu zajrzenie w życie przychodni sprzed jeszcze kilku lat robi takie wrażenie.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz