poniedziałek, 3 czerwca 2013

Tydzień na rzece

Ponad 400 km w kajaku na Warcie – trzeciej co do wielkości rzece w Polsce – to sposób na spędzenie niezapomnianego tygodnia. Ja, Radek, razem z moją Ukochaną Moniką ruszyliśmy z mojego rodzinnego miasta Konina do Kostrzynia, gdzie Warta kończy bieg łącząc się z Odrą.

Wyprawa od początku była przygodą. Na trasę ruszyliśmy dzień później, niż planowaliśmy pierwotnie z powodu niespodziewanej wizyty u lekarza. Cały sprzęt łącznie z kajakiem musieliśmy zawieźć sami, pociągiem i potem autobusem komunikacji miejskiej, na nową marinę w Koninie, gdzie startowaliśmy (dokładnie z drewnianego molo pomiędzy mostem drogowym a dawnym mostem pieszym). Kilka godzin w podróży, z czego większość pociągami, były naszymi ostatnimi chwilami względnej wygody. Mimo skrupulatnego ograniczania listy rzeczy, które braliśmy ze sobą, mieliśmy 4 spore worki.

Zaraz po starcie minęliśmy znacznik 403 kilometra rzeki – pokazywało to nam ogrom przedsięwzięcia. Warta jest bardzo dobrze oznakowana. Znaczniki są na prawie całym odcinku (z wyjątkiem ostatnich 20 km – terenu Parku Narodowego Ujście Warty) co 1 km. Ułatwia to orientację i pozwala na kontrolowanie prędkości bez potrzeby korzystania z GPS (ten wymaga zasilania, co przy tygodniowej wyprawie jest sporym problemem). Nie było jednak czasu się nad tym zastanawiać – kilka mostów, nieczynny prom i miasto zniknęło nam z oczu. Przyroda, jej dzikość, piękno i czystość rzeki – to od samego początku do końca stanowiło największe zaskoczenie. Na co dzień nie zastanawiamy się, co dzieje się na brzegu życiodajnej rzeki przepływającej przez nasze miasta. Podróż kajakiem, bez hałasu silnika, bez komputera podpowiadającego co zrobić, daje czas na obserwacje zupełnie innego życia, które tam się toczy.

Bobry, wydry, pijawki, żurawie, czaple, sarny, bociany, szczupaki, ważki, perkozy i dziesiątki, setki innych gatunków dzikich zwierząt co chwilę zwracały naszą uwagę. Woda okazała się zaskakująco czysta, o czym świadczą mieszkańcy rzeki i jej brzegów. Co chwilę widzieliśmy bobry skaczące do wody gdy wyłanialiśmy się zza zakrętu, pod Poznaniem zaskoczyła nas sarna, która przepłynęła Wartę w poprzek tuż przed naszym kajakiem nie bacząc na nurt a jednego dnia, tuż po rozbiciu namiotu, do naszego obozowisko dołączyło stado około 40 koni, które towarzyszyły nam do rana. Na innym, ostatnim, obozowisku przy „naszym” wejściu do wody ciągle pływały dwie pijawki – jedna była największym okazem widzianym przeze mnie w życiu. Nie bez przyczyny wzdłuż tego odcinka rzeki wyznaczono tereny Nadwarciańskiego Parku Krajobrazowego, Wielkopolskiego Parku Narodowego, Sierakowskiego Parku Krajobrazowego, Parku Krajobrazowego Ujście Warty oraz Parku Narodowego Ujście Warty.

Dziennie musieliśmy pokonywać od 60 do 70 km. Oznaczało to prawie 10 godzin wiosłowania. Korzystaliśmy z dmuchanego kajaka, który jest bardzo pakowny i łatwy w transporcie, jednak zdecydowanie wolniejszy od sztywnych konstrukcji z włókna. Na trasie spotkaliśmy zadziwiająco mało innych kajakarzy, ale Ci, którzy płynęli w sztywnych kajakach byli po prostu dużo szybsi.

Całą trasę przebyliśmy bez korzystania z pomocy zewnętrznej uzupełniając zapasy żywności przy okazji przepływania przez większe miasta. Pierwszy taki przystanek mieliśmy w Śremie. Przez całą Wielkopolskę co kilkanaście km znajdują się przystanie kajakowe – niektóre to tylko tabliczka, inne mają utwardzone zejścia do wody, zadaszone miejsca na przygotowywanie posiłków, czasem nawet Toi-Toie. W Śremie cała przystań... była pod wodą. Ma małej łasze piasku zatrzymaliśmy kajak, po czym do brzegu szedłem po łydki w wodzie. Do pierwszych zakupów przebierałem się w bardziej cywilizowany strój, z czasem coraz mniej zwracałem na to uwagę, w Międzychodzie do sklepu wchodziłem już w piance budząc zaciekawione spojrzenia przechodniów.

Noclegi były wspaniałe. Zależnie od planu na dany dzień zatrzymywaliśmy się pomiędzy godziną 17 a 19. Pierwszy miał miejsce za mostem kolejowym przed Dębnem (331 km). 72 km pierwszego dnia dało nam w kość. Drugiego dnia zrobiliśmy zaledwie 56 km i spaliśmy na polanie na 275 km. Miejsce było urocze – szerokie zejście do wody, otwarta przestrzeń z wytyczonym miejscem na ognisko i spory staw z kumkającymi non-stop żabami. Trzeciego dnia przepływaliśmy przez Poznań, miasto w którym kiedyś mieszkaliśmy. Niestety miasto nie dość, że stoi tyłem do rzeki (brak jakiejkolwiek infrastruktury turystycznej, kawiarni przy rzece, nawet zwykłych ścieżek) to jeszcze mocno zanieczyszcza rzekę. Tylko tu woda była wyraźnie brudniejsza i miała... swoją woń. Około 20 km za Poznaniem wróciła do swojego piękna i czystości. Kolejny nocleg miał miejsce na 203 km, zaraz za Obornikami. Tym razem 72 km w ciągu dnia okazało się stosunkowo małym wysiłkiem. Niestety ładnych miejsc noclegowych nie było i w końcu spaliśmy na mocno podmokłej łące bez zejścia do wody w towarzystwie mnóstwa gryzących muszek.

Kolejny dzień to 62 km i nocleg na 141 km. Kiełbaski z ogniska były rozkoszne. Nie wiedzieliśmy, że następny dzień da się nam mocno w kość. Powoli też zaczynaliśmy czuć znużenie wiosłowaniem całymi dniami. Oprócz zmęczenia największym zagrożeniem była pogoda. Dotychczas sprzyjała nam, ale piątego dnia przypomniała o swojej mocy. Zaczęło się niewinnie – wzmagający wiatr znacznie nas spowolnił, ale początkowo nie był groźny. Przelotny deszcze wymusił przerwę na kawę, po której ruszyliśmy dalej. Wiało jednak coraz mocniej. Szybko zbierające się ciemne chmury i gwałtowne podmuchy skłoniły nas do dobicia do brzegu tuż przed zakrętem rzeki przed znacznikiem 100 km. Widok, który za tym zakrętem ukazał się był przerażający – gwałtowny szkwał zamienił spokojną rzekę w kipiel. Przeczekaliśmy prawie godzinę podziwiając z bezpiecznego brzegu ten pokaz sił przyrody po czym ruszyliśmy dalej. Wiatr był nadal tak silny, że łabędzie, które wystartowały do lotu przy nas, zawisły w miejscu by w końcu zrezygnować z walki z niewidocznym przeciwnikiem. Fale wywoływane wiatrem łamały się tworząc białą pianę, rzeka płynęła pod prąd. Jak się później okazało nieustannymi, gwałtownymi uderzeniami wybiły też znaczną część powietrza z komór wypornościowych kajaka. Wieczorem słonko nieśmiało przejrzało przez chmury i po kolejnych kilkunastu kilometrach, wcześniej, niż pierwotnie planowaliśmy, rozbiliśmy namiot na 89 km.

Tutaj właśnie zaraz po położeniu się spać usłyszeliśmy rżenie. Widok, jaki nas przywitał po wyjściu przed namiot był niesamowity – stado około 40 koni stanęło obok nas. Towarzyszyły nam całą noc. Piękne zwierzęta zniknęły nam z oczu jak tylko ruszyliśmy na rzekę. Gdybyśmy nie wyszli w tym miejscu na brzeg, pewnie byśmy nawet ich nie spostrzegli. Tym razem pogoda znowu była piękna, przepłynęliśmy tylko 61 km, gdyż ostatni etap prowadził przez park narodowy i musieliśmy go przepłynąć na jeden „strzał”, tak, by zdążyć na pociąg powrotny do codzienności. Za to po drodze przepływaliśmy przez Santok, gdzie do Warty wpada Noteć. Miasteczko wywarło na nas niesamowite wrażenie – piękne, kolorowe, praktycznie przy każdej posiadłości zejście do rzeki. Widać, że tutaj ludzie z wody korzystają. Dalej był Gorzów Wielkopolski. Tu znowu zaskoczenie. Choć miasto to robi dość ponure wrażenie z tradycyjnej, lądowej perspktywy, to od strony rzeki jest wspaniałe – kawiarnie, mola, pomosty... Wypłynęliśmy z Gorzowa mijając most obwodnicy.

Obozowisko rozbiliśmy na 28 km, tuż za mostem w Świerkocinie. Od strony wody miejsce nie wyglądało zachęcająco, ale po wejściu na wysoki brzeg widok był wspaniały. Łąka, która po kilkunastu metrach od brzegu rzeki stawała się bardzo podmokła. Tam jednocześnie polowało 12 bocianów – niesamowity widok. Po rozbiciu namiotu i przygotowaniu obozowiska, w pełnym słońcu pięknego popołudnia, zrobiłem to, co było celem całej tej wyprawy – oświadczyłem się Monice, a Ona moje oświadczyny przyjęła. Piękne chwile w pięknym otoczeniu.

Ostatni dzień to 28 km walki z wiatrem. Niestety słońca tego dnia nie zobaczyliśmy. Ostatni znacznik kilometrowy był na 19 km. Tam też, 100 m za przeprawą promową, znajdowało się ostatnie miejsce legalnego biwakowania przed Parkiem Narodowym Ujście Warty. W samym Parku niestety brak było znaczników (lub zarosły roślinnością). Zobaczyliśmy dopiero tabliczkę 11 km i potem 4 km już w przystani barkowej w Kostrzyniu. Niesamowity efekt wywoływały odpływy rzeki – co jakiś czas z rzeki wypływały na niżej położone pola rwące strumienie. W Parku niezliczone ptactwo pozwalało na chwilę oderwać myśli od wiosłowania. Piękna przyroda, ale męczący dzień. Mieliśmy na szczęście wydrukowaną mapkę, dzięki czemu orientowaliśmy się w przebywanym dystansie. Na koniec minęliśmy wspomnianą przystań barkową i za zakrętem zobaczyliśmy ostatni most drogowy nad Wartą. Chwila walki z prądem w miejscu połączenia Warty ze Starą Wartą by wpłynąć do przystani i koniec. Czekał tam na nas kolega Zbyszek, co było szczególnie miłą niespodzianką. Niezwykłe przyjęcie było wspaniałym zakończeniem podróży. Po spakowaniu sprzętu, krótkim zwiedzaniu Kostrzynia i pogawędce ze Zbyszkiem przyszedł czas na podróż do domu. Powrót do cywilizacji uczciliśmy piwem i hot-dogiem w dworcowej kafejce. Sam dworzec w Kostrzyniu okazał się sporą niespodzianką – jest to jeden z dwóch europejskich dworców kolejowych dwupoziomowych. Potem jeszcze przesiadka w Poznaniu i wieczorem byliśmy już w domu. Następne dni to już codzienna praca a z podróży zostało pranie, suszenie kajaka, konserwacja sprzętu, dziesiątki zdjęć i niezapomniane wspomnienia.

Pod zdjęciami, dla zainteresowanych, opis Warty oraz spis rzeczy zabranych na wyprawę.

































































































































































W czasie podróży korzystaliśmy z wydrukowanych map Google i opisu znalezionego w Internecie, niestety pod koniec bardzo dziurawego. Mapa i opis zamknięte były w koszulkach zaklejonych zwykłą taśmą i przywiązane linką – o dziwo całość wytrzymała w stanie nienaruszonym całą podróż.

Opis Warty od Konina do ujścia

    403,2 Konin, most, za nim most dla pieszych, z lewej starówka: rynek otoczony kamienicami, ratusz klasycystyczny z herbem miasta na frontonie (położony nie przy rynku!), kościół gotycki a przed nim najstarszy w Polsce znak drogowy - słup kamienny z 1151 r., ustawiony w połowie drogi między Kaliszem i Kruszwicą
    396,5 Rumin, prom
    392,4 Sławsk, prom, dwór, kościół z 1614 r., następnie dobudowano m.in. okrągłą wieżę
    385,2 most autostrady A 2
    382,6 Sługocin, prom
    375,5 Lądkowski Borek, zadrzewione wzniesienie na prawym brzegu (p)
    372,5 Rydlowa Góra, grodzisko pierścieniowe z IX - XIII w. (p)
    370,5 Ląd, most, za nim z prawej marina, dobre miejsce na postój; koniecznie zwiedzić zespół pocysterski: barokowy kościół z kopułą, kapitularz gotycki, oratorium z freskami sprzed 1375, jednym z najcenniejszych zabytków sztuki średniowiecznej w Polsce, sala opacka z portretami opatów
    368,1 ujście Mesznej (p)
    364,8 Ciążeń, prom, kościół gotycko-barokowy, rokokowy pałac biskupów poznańskich
    353,3 Dłusk, prom
    352,0 Pyzdry, most, starówka malowniczo piętrząca się na prawym brzegu: dwa kościoły gotyckie, w dawnym klasztorze franciszkanów warto zobaczyć wirydarz z freskami i muzeum, dom drewniany z podcieniami z XVIII w. Ciekawostką jest, że w czasie oblężenia Pyzdr w 1383 roku użyto spiżowego działa i jest to pierwsza wzmianka o użyciu armaty na ziemiach polskich.
    348,0 ujście rzeki Prosny
    342,6 Pogorzelica, prom
    337,0 Czeszewo, prom, kościół drewniany i szachulcowa karczma z XVIII w., na lewym brzegu ścieżka dydaktyczna wśród starych dębów, starorzeczy Warty i Lutyni i lasów łęgowych, najbardziej w Wielkopolsce zbliżonych do naturalnych
    331,4 most kolejowy
    330,6 Dębno, prom, we wsi za laskiem gotycki kościół
    323,9 Nowe Miasto nad Wartą, most drogowy, kościół gotycki z późnorenesansową polichromią
    318,0 Solec, most kolejowy
    313,1 Gogolewo (l), szachulcowy kościół z XVIII w., dworek
    293,5 Śrem, nowy most drogowy
    292,0 Śrem, most w centrum miasta, ratusz (XIX w.) z muzeum, kościół gotycki i dwa barokowe zespoły klasztorne
    285,7 Jaszkowo (l), pałac, stadnina koni, kościół gotycki
    269,8 Rogalin (p), zespół pałacowo-parkowy odległy o około 1 km od rzeki: pałac z XVIII w. z galerią malarstwa (Wyczółkowski, Matejko, Malczewski, Boznańska, Monet), wozownia, kościół klasycystyczny, park geometryczny, słynne skupiska starych dębów w parku krajobrazowym; w Rogalinie urodził się w 1592 Krzysztof Arciszewski, zasłużony żołnierz holenderski i polski, jeden z pierwszych Polaków na kontynencie południowoamerykańskim
    266,0 Rogalinek (p), kościół drewniany
    264,9 Rogalinek, most drogowy, przed nim ujście Kanału Mosińskiego, odtąd aż do Poznania na lewym brzegu tereny Wielkopolskiego Parku Narodowego
    262,0 Puszczykowo (l), muzeum Arkadego Fiedlera, podróżnika, w tym - wodniaka (p. Kanada pachnąca żywicą, Ryby śpiewają w Ukajali itd.)
    249,5 Poznań, most autostrady A 2, dalej następne mosty
    242,6 Poznań, most Bolesława Chrobrego przy Ostrowiu Tumskim; gotycka katedra, kościół NMP i pałac biskupi to w zasadzie jedyne zabytki w bezpośredniej bliskości Warty; Poznań jako jedno z największych i najstarszych miast w Polsce wart jest dłuższego zwiedzenia i brak tu miejsca na wymienianie innych choćby ważniejszych jego zabytków
    239,8 ujście rzeki Głównej
    237,4 Koziegłowy, most kolejowy
    229,0 Owińska (p), zespół pocysterski ze świetnym kościołem barokowym, pałac, kościół renesansowy
    224,9 Biedrusko, most
    206,6 Oborniki, most kolejowy, za nim dwa mosty drogowe, gotycki kościół parafialny, za Wełną szachulcowy kościół Św. Krzyża
    205,7 ujście rzeki Wełny
    195,6 Kiszewo, przewóz łodzią przez rzekę
    188,4 Stobnica, most kolejowy, za nim ujście Kanału Kończak (Stobniczki)
    182,1 Obrzycko, most, barokowy kościół, na rynku barokowy ceglany ratusz
    181,4 Zielonagóra (p), pałac Raczyńskich z XIX w.
    171,4 Wronki, most, kościół gotycki, barokowy dawny zespół klasztorny dominikanów
    163,2 Wartosław, prom, kościoły barokowy katolicki i neogotycki ewangelicki
    157,6 Chojno, prom, kościół z 1927 r.
    147,0 ujście Oszczynicy
    145,0 Sieraków, most, w odbudowanym skrzydle d. zamku muzeum, w nim sarkofagi rodziny Opalińskich z XVII w., późnorenesansowy kościół z bogatym wyposażeniem, d. zbór ewangelicki (XVIII w), stadnina koni w zabytkowych zabudowaniach dworskich, założona w 1829 r.
    135,4 Stary Zatom, prom
    127,2 Międzychód, most, w rynku stare domy z naczółkowymi dachami, kościół, w murach wieży wmurowane cegły w kształcie ludzkich masek (najlepiej widoczna na północnej skarpie)
    114,0 Wiejce (p), pałac z XIX w., park
    103,0 Krasne Dłusko (l), pałac z XIX w.
    92,2 Skwierzyna, kościół późnogotycki, kościół neoromański z ośmiokątną wieżą
    90,5 ujście Obry
    68,2 Santok, ujście Noteci
    0,0 ujście do Odry

Spis rzeczy, które ze sobą zabraliśmy. Może przyda się komuś przy planowaniu wyprawy:

    kajak dmuchany  Sevylor Adventure
    wiosła 2x
    kapoki 2x
    pianki i skarpetki neoprenowe 2x
    buty do sportów wodnych 2x
    worki wodoszczelne – 2 x 80 l, 1 x 60 l
    namiot
    śpiwory 2x
    kuchenka gazowa z jednym nabojem
    menażka
    nóż i multitool
    latarka 2x
    telefon 2x
    aparat + mini statyw + zapasowe akumulatorki
    zapałki (zawinięte w folię, zapasowe dodatkowo zaklejone taśmą)
    kosmetyczka + ręcznik z mikrofibry
    komplety ubrań z polaru (spodnie + bluzy cienkie + grube bluzy)
    t-shirty
    stroje kąpielowe
    cienkie rękawiczki
    stroje „cywilne”, jak najlżejsze, jak najmniej
    czapki z daszkiem i osłoną na kark
    środek na komary!
    środek do opalania z mocnym filtrem!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz