Ponad 400 km w kajaku na Warcie –
trzeciej co do wielkości rzece w Polsce – to sposób na spędzenie
niezapomnianego tygodnia. Ja, Radek, razem z moją Ukochaną Moniką
ruszyliśmy z mojego rodzinnego miasta Konina do Kostrzynia, gdzie
Warta kończy bieg łącząc się z Odrą.
Wyprawa od początku była przygodą.
Na trasę ruszyliśmy dzień później, niż planowaliśmy pierwotnie
z powodu niespodziewanej wizyty u lekarza. Cały sprzęt łącznie z
kajakiem musieliśmy zawieźć sami, pociągiem i potem autobusem
komunikacji miejskiej, na nową marinę w Koninie, gdzie
startowaliśmy (dokładnie z drewnianego molo pomiędzy mostem
drogowym a dawnym mostem pieszym). Kilka godzin w podróży, z czego
większość pociągami, były naszymi ostatnimi chwilami względnej
wygody. Mimo skrupulatnego ograniczania listy rzeczy, które braliśmy
ze sobą, mieliśmy 4 spore worki.
Zaraz po starcie minęliśmy znacznik
403 kilometra rzeki – pokazywało to nam ogrom przedsięwzięcia.
Warta jest bardzo dobrze oznakowana. Znaczniki są na prawie całym
odcinku (z wyjątkiem ostatnich 20 km – terenu Parku Narodowego
Ujście Warty) co 1 km. Ułatwia to orientację i pozwala na
kontrolowanie prędkości bez potrzeby korzystania z GPS (ten wymaga
zasilania, co przy tygodniowej wyprawie jest sporym problemem). Nie
było jednak czasu się nad tym zastanawiać – kilka mostów,
nieczynny prom i miasto zniknęło nam z oczu. Przyroda, jej dzikość,
piękno i czystość rzeki – to od samego początku do końca
stanowiło największe zaskoczenie. Na co dzień nie zastanawiamy
się, co dzieje się na brzegu życiodajnej rzeki przepływającej
przez nasze miasta. Podróż kajakiem, bez hałasu silnika, bez
komputera podpowiadającego co zrobić, daje czas na obserwacje
zupełnie innego życia, które tam się toczy.
Bobry, wydry, pijawki, żurawie,
czaple, sarny, bociany, szczupaki, ważki, perkozy i dziesiątki,
setki innych gatunków dzikich zwierząt co chwilę zwracały naszą
uwagę. Woda okazała się zaskakująco czysta, o czym świadczą
mieszkańcy rzeki i jej brzegów. Co chwilę widzieliśmy bobry
skaczące do wody gdy wyłanialiśmy się zza zakrętu, pod Poznaniem
zaskoczyła nas sarna, która przepłynęła Wartę w poprzek tuż
przed naszym kajakiem nie bacząc na nurt a jednego dnia, tuż po
rozbiciu namiotu, do naszego obozowisko dołączyło stado około 40
koni, które towarzyszyły nam do rana. Na innym, ostatnim,
obozowisku przy „naszym” wejściu do wody ciągle pływały dwie
pijawki – jedna była największym okazem widzianym przeze mnie w
życiu. Nie bez przyczyny wzdłuż tego odcinka rzeki wyznaczono
tereny Nadwarciańskiego Parku Krajobrazowego, Wielkopolskiego Parku
Narodowego, Sierakowskiego Parku Krajobrazowego, Parku Krajobrazowego
Ujście Warty oraz Parku Narodowego Ujście Warty.
Dziennie musieliśmy pokonywać od 60
do 70 km. Oznaczało to prawie 10 godzin wiosłowania. Korzystaliśmy
z dmuchanego kajaka, który jest bardzo pakowny i łatwy w
transporcie, jednak zdecydowanie wolniejszy od sztywnych konstrukcji
z włókna. Na trasie spotkaliśmy zadziwiająco mało innych
kajakarzy, ale Ci, którzy płynęli w sztywnych kajakach byli po
prostu dużo szybsi.
Całą trasę przebyliśmy bez
korzystania z pomocy zewnętrznej uzupełniając zapasy żywności
przy okazji przepływania przez większe miasta. Pierwszy taki
przystanek mieliśmy w Śremie. Przez całą Wielkopolskę co
kilkanaście km znajdują się przystanie kajakowe – niektóre to
tylko tabliczka, inne mają utwardzone zejścia do wody, zadaszone
miejsca na przygotowywanie posiłków, czasem nawet Toi-Toie. W
Śremie cała przystań... była pod wodą. Ma małej łasze piasku
zatrzymaliśmy kajak, po czym do brzegu szedłem po łydki w wodzie.
Do pierwszych zakupów przebierałem się w bardziej cywilizowany
strój, z czasem coraz mniej zwracałem na to uwagę, w Międzychodzie
do sklepu wchodziłem już w piance budząc zaciekawione spojrzenia
przechodniów.
Noclegi były wspaniałe. Zależnie od
planu na dany dzień zatrzymywaliśmy się pomiędzy godziną 17 a
19. Pierwszy miał miejsce za mostem kolejowym przed Dębnem (331
km). 72 km pierwszego dnia dało nam w kość. Drugiego dnia
zrobiliśmy zaledwie 56 km i spaliśmy na polanie na 275 km. Miejsce
było urocze – szerokie zejście do wody, otwarta przestrzeń z
wytyczonym miejscem na ognisko i spory staw z kumkającymi non-stop
żabami. Trzeciego dnia przepływaliśmy przez Poznań, miasto w
którym kiedyś mieszkaliśmy. Niestety miasto nie dość, że stoi
tyłem do rzeki (brak jakiejkolwiek infrastruktury turystycznej,
kawiarni przy rzece, nawet zwykłych ścieżek) to jeszcze mocno
zanieczyszcza rzekę. Tylko tu woda była wyraźnie brudniejsza i
miała... swoją woń. Około 20 km za Poznaniem wróciła do swojego
piękna i czystości. Kolejny nocleg miał miejsce na 203 km, zaraz
za Obornikami. Tym razem 72 km w ciągu dnia okazało się stosunkowo
małym wysiłkiem. Niestety ładnych miejsc noclegowych nie było i w
końcu spaliśmy na mocno podmokłej łące bez zejścia do wody w
towarzystwie mnóstwa gryzących muszek.
Kolejny dzień to 62 km i nocleg na 141
km. Kiełbaski z ogniska były rozkoszne. Nie wiedzieliśmy, że
następny dzień da się nam mocno w kość. Powoli też zaczynaliśmy
czuć znużenie wiosłowaniem całymi dniami. Oprócz zmęczenia
największym zagrożeniem była pogoda. Dotychczas sprzyjała nam,
ale piątego dnia przypomniała o swojej mocy. Zaczęło się
niewinnie – wzmagający wiatr znacznie nas spowolnił, ale
początkowo nie był groźny. Przelotny deszcze wymusił przerwę na
kawę, po której ruszyliśmy dalej. Wiało jednak coraz mocniej.
Szybko zbierające się ciemne chmury i gwałtowne podmuchy skłoniły
nas do dobicia do brzegu tuż przed zakrętem rzeki przed znacznikiem
100 km. Widok, który za tym zakrętem ukazał się był przerażający
– gwałtowny szkwał zamienił spokojną rzekę w kipiel.
Przeczekaliśmy prawie godzinę podziwiając z bezpiecznego brzegu
ten pokaz sił przyrody po czym ruszyliśmy dalej. Wiatr był nadal
tak silny, że łabędzie, które wystartowały do lotu przy nas,
zawisły w miejscu by w końcu zrezygnować z walki z niewidocznym
przeciwnikiem. Fale wywoływane wiatrem łamały się tworząc białą
pianę, rzeka płynęła pod prąd. Jak się później okazało
nieustannymi, gwałtownymi uderzeniami wybiły też znaczną część
powietrza z komór wypornościowych kajaka. Wieczorem słonko
nieśmiało przejrzało przez chmury i po kolejnych kilkunastu
kilometrach, wcześniej, niż pierwotnie planowaliśmy, rozbiliśmy
namiot na 89 km.
Tutaj właśnie zaraz po położeniu
się spać usłyszeliśmy rżenie. Widok, jaki nas przywitał po
wyjściu przed namiot był niesamowity – stado około 40 koni
stanęło obok nas. Towarzyszyły nam całą noc. Piękne zwierzęta
zniknęły nam z oczu jak tylko ruszyliśmy na rzekę. Gdybyśmy nie
wyszli w tym miejscu na brzeg, pewnie byśmy nawet ich nie
spostrzegli. Tym razem pogoda znowu była piękna, przepłynęliśmy
tylko 61 km, gdyż ostatni etap prowadził przez park narodowy i
musieliśmy go przepłynąć na jeden „strzał”, tak, by zdążyć
na pociąg powrotny do codzienności. Za to po drodze przepływaliśmy
przez Santok, gdzie do Warty wpada Noteć. Miasteczko wywarło na nas
niesamowite wrażenie – piękne, kolorowe, praktycznie przy każdej
posiadłości zejście do rzeki. Widać, że tutaj ludzie z wody
korzystają. Dalej był Gorzów Wielkopolski. Tu znowu zaskoczenie.
Choć miasto to robi dość ponure wrażenie z tradycyjnej, lądowej perspktywy, to od strony rzeki jest
wspaniałe – kawiarnie, mola, pomosty... Wypłynęliśmy z Gorzowa
mijając most obwodnicy.
Obozowisko rozbiliśmy na 28 km, tuż
za mostem w Świerkocinie. Od strony wody miejsce nie wyglądało
zachęcająco, ale po wejściu na wysoki brzeg widok był wspaniały.
Łąka, która po kilkunastu metrach od brzegu rzeki stawała się
bardzo podmokła. Tam jednocześnie polowało 12 bocianów –
niesamowity widok. Po rozbiciu namiotu i przygotowaniu obozowiska, w
pełnym słońcu pięknego popołudnia, zrobiłem to, co było celem
całej tej wyprawy – oświadczyłem się Monice, a Ona moje
oświadczyny przyjęła. Piękne chwile w pięknym otoczeniu.
Ostatni dzień to 28 km walki z
wiatrem. Niestety słońca tego dnia nie zobaczyliśmy. Ostatni
znacznik kilometrowy był na 19 km. Tam też, 100 m za przeprawą
promową, znajdowało się ostatnie miejsce legalnego biwakowania
przed Parkiem Narodowym Ujście Warty. W samym Parku niestety brak
było znaczników (lub zarosły roślinnością). Zobaczyliśmy
dopiero tabliczkę 11 km i potem 4 km już w przystani barkowej w
Kostrzyniu. Niesamowity efekt wywoływały odpływy rzeki – co
jakiś czas z rzeki wypływały na niżej położone pola rwące
strumienie. W Parku niezliczone ptactwo pozwalało na chwilę oderwać
myśli od wiosłowania. Piękna przyroda, ale męczący dzień.
Mieliśmy na szczęście wydrukowaną mapkę, dzięki czemu
orientowaliśmy się w przebywanym dystansie. Na koniec minęliśmy
wspomnianą przystań barkową i za zakrętem zobaczyliśmy ostatni
most drogowy nad Wartą. Chwila walki z prądem w miejscu połączenia
Warty ze Starą Wartą by wpłynąć do przystani i koniec. Czekał
tam na nas kolega Zbyszek, co było szczególnie miłą
niespodzianką. Niezwykłe przyjęcie było wspaniałym
zakończeniem podróży. Po spakowaniu sprzętu, krótkim zwiedzaniu
Kostrzynia i pogawędce ze Zbyszkiem przyszedł czas na podróż do
domu. Powrót do cywilizacji uczciliśmy piwem i hot-dogiem w
dworcowej kafejce. Sam dworzec w Kostrzyniu okazał się sporą
niespodzianką – jest to jeden z dwóch europejskich dworców
kolejowych dwupoziomowych. Potem jeszcze przesiadka w Poznaniu i
wieczorem byliśmy już w domu. Następne dni to już codzienna praca
a z podróży zostało pranie, suszenie kajaka, konserwacja sprzętu,
dziesiątki zdjęć i niezapomniane wspomnienia.
Pod zdjęciami, dla zainteresowanych, opis Warty oraz spis rzeczy zabranych na wyprawę.
Pod zdjęciami, dla zainteresowanych, opis Warty oraz spis rzeczy zabranych na wyprawę.
W czasie podróży korzystaliśmy z
wydrukowanych map Google i opisu znalezionego w Internecie, niestety
pod koniec bardzo dziurawego. Mapa i opis zamknięte były w
koszulkach zaklejonych zwykłą taśmą i przywiązane linką – o
dziwo całość wytrzymała w stanie nienaruszonym całą podróż.
- Opis Warty od Konina do ujścia
- 403,2 Konin, most, za nim most dla pieszych, z lewej starówka: rynek otoczony kamienicami, ratusz klasycystyczny z herbem miasta na frontonie (położony nie przy rynku!), kościół gotycki a przed nim najstarszy w Polsce znak drogowy - słup kamienny z 1151 r., ustawiony w połowie drogi między Kaliszem i Kruszwicą
- 396,5 Rumin, prom
- 392,4 Sławsk, prom, dwór, kościół z 1614 r., następnie dobudowano m.in. okrągłą wieżę
- 385,2 most autostrady A 2
- 382,6 Sługocin, prom
- 375,5 Lądkowski Borek, zadrzewione wzniesienie na prawym brzegu (p)
- 372,5 Rydlowa Góra, grodzisko pierścieniowe z IX - XIII w. (p)
- 370,5 Ląd, most, za nim z prawej marina, dobre miejsce na postój; koniecznie zwiedzić zespół pocysterski: barokowy kościół z kopułą, kapitularz gotycki, oratorium z freskami sprzed 1375, jednym z najcenniejszych zabytków sztuki średniowiecznej w Polsce, sala opacka z portretami opatów
- 368,1 ujście Mesznej (p)
- 364,8 Ciążeń, prom, kościół gotycko-barokowy, rokokowy pałac biskupów poznańskich
- 353,3 Dłusk, prom
- 352,0 Pyzdry, most, starówka malowniczo piętrząca się na prawym brzegu: dwa kościoły gotyckie, w dawnym klasztorze franciszkanów warto zobaczyć wirydarz z freskami i muzeum, dom drewniany z podcieniami z XVIII w. Ciekawostką jest, że w czasie oblężenia Pyzdr w 1383 roku użyto spiżowego działa i jest to pierwsza wzmianka o użyciu armaty na ziemiach polskich.
- 348,0 ujście rzeki Prosny
- 342,6 Pogorzelica, prom
- 337,0 Czeszewo, prom, kościół drewniany i szachulcowa karczma z XVIII w., na lewym brzegu ścieżka dydaktyczna wśród starych dębów, starorzeczy Warty i Lutyni i lasów łęgowych, najbardziej w Wielkopolsce zbliżonych do naturalnych
- 331,4 most kolejowy
- 330,6 Dębno, prom, we wsi za laskiem gotycki kościół
- 323,9 Nowe Miasto nad Wartą, most drogowy, kościół gotycki z późnorenesansową polichromią
- 318,0 Solec, most kolejowy
- 313,1 Gogolewo (l), szachulcowy kościół z XVIII w., dworek
- 293,5 Śrem, nowy most drogowy
- 292,0 Śrem, most w centrum miasta, ratusz (XIX w.) z muzeum, kościół gotycki i dwa barokowe zespoły klasztorne
- 285,7 Jaszkowo (l), pałac, stadnina koni, kościół gotycki
- 269,8 Rogalin (p), zespół pałacowo-parkowy odległy o około 1 km od rzeki: pałac z XVIII w. z galerią malarstwa (Wyczółkowski, Matejko, Malczewski, Boznańska, Monet), wozownia, kościół klasycystyczny, park geometryczny, słynne skupiska starych dębów w parku krajobrazowym; w Rogalinie urodził się w 1592 Krzysztof Arciszewski, zasłużony żołnierz holenderski i polski, jeden z pierwszych Polaków na kontynencie południowoamerykańskim
- 266,0 Rogalinek (p), kościół drewniany
- 264,9 Rogalinek, most drogowy, przed nim ujście Kanału Mosińskiego, odtąd aż do Poznania na lewym brzegu tereny Wielkopolskiego Parku Narodowego
- 262,0 Puszczykowo (l), muzeum Arkadego Fiedlera, podróżnika, w tym - wodniaka (p. Kanada pachnąca żywicą, Ryby śpiewają w Ukajali itd.)
- 249,5 Poznań, most autostrady A 2, dalej następne mosty
- 242,6 Poznań, most Bolesława Chrobrego przy Ostrowiu Tumskim; gotycka katedra, kościół NMP i pałac biskupi to w zasadzie jedyne zabytki w bezpośredniej bliskości Warty; Poznań jako jedno z największych i najstarszych miast w Polsce wart jest dłuższego zwiedzenia i brak tu miejsca na wymienianie innych choćby ważniejszych jego zabytków
- 239,8 ujście rzeki Głównej
- 237,4 Koziegłowy, most kolejowy
- 229,0 Owińska (p), zespół pocysterski ze świetnym kościołem barokowym, pałac, kościół renesansowy
- 224,9 Biedrusko, most
- 206,6 Oborniki, most kolejowy, za nim dwa mosty drogowe, gotycki kościół parafialny, za Wełną szachulcowy kościół Św. Krzyża
- 205,7 ujście rzeki Wełny
- 195,6 Kiszewo, przewóz łodzią przez rzekę
- 188,4 Stobnica, most kolejowy, za nim ujście Kanału Kończak (Stobniczki)
- 182,1 Obrzycko, most, barokowy kościół, na rynku barokowy ceglany ratusz
- 181,4 Zielonagóra (p), pałac Raczyńskich z XIX w.
- 171,4 Wronki, most, kościół gotycki, barokowy dawny zespół klasztorny dominikanów
- 163,2 Wartosław, prom, kościoły barokowy katolicki i neogotycki ewangelicki
- 157,6 Chojno, prom, kościół z 1927 r.
- 147,0 ujście Oszczynicy
- 145,0 Sieraków, most, w odbudowanym skrzydle d. zamku muzeum, w nim sarkofagi rodziny Opalińskich z XVII w., późnorenesansowy kościół z bogatym wyposażeniem, d. zbór ewangelicki (XVIII w), stadnina koni w zabytkowych zabudowaniach dworskich, założona w 1829 r.
- 135,4 Stary Zatom, prom
- 127,2 Międzychód, most, w rynku stare domy z naczółkowymi dachami, kościół, w murach wieży wmurowane cegły w kształcie ludzkich masek (najlepiej widoczna na północnej skarpie)
- 114,0 Wiejce (p), pałac z XIX w., park
- 103,0 Krasne Dłusko (l), pałac z XIX w.
- 92,2 Skwierzyna, kościół późnogotycki, kościół neoromański z ośmiokątną wieżą
- 90,5 ujście Obry
- 68,2 Santok, ujście Noteci
- 0,0 ujście do Odry
- Spis rzeczy, które ze sobą zabraliśmy. Może przyda się komuś przy planowaniu wyprawy:
- kajak dmuchany – Sevylor Adventure
wiosła 2x
kapoki 2x
pianki i skarpetki neoprenowe 2x
buty do sportów wodnych 2x
worki wodoszczelne – 2 x 80 l, 1 x 60 l
namiot
śpiwory 2x
kuchenka gazowa z jednym nabojem
menażka
nóż i multitool
latarka 2x
telefon 2x
aparat + mini statyw + zapasowe akumulatorki
zapałki (zawinięte w folię, zapasowe dodatkowo zaklejone taśmą)
kosmetyczka + ręcznik z mikrofibry
komplety ubrań z polaru (spodnie + bluzy cienkie + grube bluzy)
t-shirty
stroje kąpielowe
cienkie rękawiczki
stroje „cywilne”, jak najlżejsze, jak najmniej
czapki z daszkiem i osłoną na kark
środek na komary!
środek do opalania z mocnym filtrem!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz